Wśród Polaków pracujących zagranicą zawrzało. Nasi rodacy zastanawiają się, czy aby polski rząd nie chce zabrać im większej części zarobionych pieniędzy. Skąd te obawy?
Powodem jest podpisana 7 czerwca br. w Paryżu Wielostronna Konwencja w sprawie wdrożenia do umów o unikaniu podwójnego opodatkowania podatkowych instrumentów zapobiegania zmniejszaniu podstawy opodatkowania i transferowi zysków, tzw. konwencja MLI. Obecnie w Sejmie trwają prace nad ustawą o jej ratyfikacji. Zgodnie z postanowieniami tej konwencji do rozliczania dochodów polskich rezydentów miałaby być stosowana tylko jedna metoda - zaliczenia proporcjonalnego, która jest dla nich mniej opłacalna. Obecnie mogą też stosować korzystniejszą metodę wyłączenia z progresją. Jak po wprowadzeniu tej zmiany będą wyglądać wyliczenia i ile podatku będzie należało zapłacić - pokazujemy dziś na licznych przykładach.
Sama zmiana metody rozliczeń to nie wszystko. Polscy rezydenci pracujący poza krajem będą także musieli składać w ojczyźnie roczne zeznanie podatkowe, nawet jeśli dochody osiągną tylko zagranicą. To też budzi ich niepokój. Zastanawiają się bowiem, po co fiskus chce znać ich dochody, skoro zeznanie złożyli w kraju, w którym pracowali. Niektórzy nawet myślą o zrzeczeniu się polskiego obywatelstwa. Jednak i to nie pomoże, gdy ich ośrodek interesów życiowych pozostanie nad Wisłą. Ministerstwo Finansów stara się studzić emocje. Tłumaczy, że aby nowe regulacje zaczęły obowiązywać, nie wystarczy jedynie ratyfikacja konwencji przez Polskę. Musi ją jeszcze podpisać co najmniej 5 innych państw. Ale z tym nie będzie raczej kłopotów. Do tego czasu resort obiecuje, że przedstawi rozsądne rozwiązanie problemu. Jakie? Na razie nie wiadomo. A szkoda. Bo konwencja to pomocne, ale też bardzo skomplikowane i niebezpieczne narzędzie. Niewłaściwe jego używanie może spowodować wiele szkody.