O ile w 2005 r. zagraniczne spółki zyskały w naszym kraju na usługach niematerialnych, czyli np. zarządczych, ponad 2,6 mld zł, o tyle w 2015 r. było to już ponad 15 mld zł. Natomiast budżet państwa przez całą dekadę dostał z tego tytułu zaledwie 90 mln zł.
Dochody i podatki unijnych firm zapłacone w Polsce w latach 2005-2015 / Dziennik Gazeta Prawna
– Przynajmniej w części może kryć się za tym nieuczciwa optymalizacja – przyznaje w rozmowie z DGP Maciej Żukowski, dyrektor departamentu podatków dochodowych w Ministerstwie Finansów. Dodaje, że w latach 2005–2015 ani w Polsce, ani na całym świecie nie było kompleksowych reform, które skupiłyby się na uszczelnianiu poboru CIT. Teraz Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) zaproponowała swoje rekomendacje w tym zakresie. Również w Polsce trwają prace nad projektem nowelizacji ustaw o podatkach dochodowych. – Jednym z pomysłów jest limitowanie zaliczania ciągle rosnących wydatków na usługi niematerialne do kosztów podatkowych – mówi Maciej Żukowski.
Ważne przepisy
Odniósł się w ten sposób do danych zaprezentowanych przez wiceministra finansów Pawła Gruzę w odpowiedzi na zapytanie poselskie nr 3904. Wynika z nich, że w latach 2005–2015 z Polski do firm z innych krajów UE trafiło ponad 537 mld zł. Największe transfery poszły do Holandii i Niemiec. Wypłacano je głównie z tytułu dywidend, usług doradczych, księgowych i odsetek.
Mimo wypłaty tak dużych dochodów za granicę do naszego budżetu z tytułu CIT trafiło niewiele – około 8 mld zł. – To nie musi jednak wcale oznaczać, że polskie państwo było drastycznie drenowane z należnej mu daniny – zastrzega Radosław Piekarz, doradca podatkowy i partner w A&RT Rynkowska, Kosieradzki, Piekarz.
Dochody wypłacane były za granicę z uwzględnieniem obowiązujących w naszym kraju unijnych dyrektyw i umów o unikaniu podwójnego opodatkowania. – W uproszczeniu wynika z nich, że dywidenda wypłacana z Polski do Niemiec powinna być opodatkowana za Odrą. CIT od analogicznej płatności z Czech do naszego kraju zostanie nad Wisłą – tłumaczy Radosław Piekarz. O wyciąg- nięcie więc jednoznacznych wniosków z danych MF trudno. Eksperci wskazują jednak na pewne prawidłowości.
Czołówka należy do Holandii
W zestawieniu uwagę przykuwa lista krajów, do których trafiały płatności z Polski (patrz infografika). Bezkonkurencyjna okazała się Holandia (117,3 mld zł), na drugim miejscu znalazły się Niemcy (101,8 mld zł), potem Francja (59,18 mld zł), Wielka Brytania (55,77 mld zł) i... maleńki Luksemburg (43,75 mld zł). – Tak duża kwota, która trafiła do Luksemburga, może faktycznie dziwić. Wypada się też zastanowić, czy biorąc pod uwagę potencjał holenderskiej gospodarki i skalę tamtejszych inwestycji w Polsce, to właśnie ten kraj powinien być na pierwszym miejscu zestawienia – przyznaje Radosław Piekarz.
Józef Banach, radca prawny w InCorpore Banach Szczepanik i Partnerzy, zwraca uwagę, że na takie wyniki wpływa to, że oba kraje Beneluksu są często siedzibą spółek holdingowych. Są również wykorzystywane przez inwestorów strukturyzowanych. – Chodzi o podmioty, które mają siedzibę w innych państwach, ale inwestycji dokonują przez holenderskie bądź luksemburskie spółki córki w ramach planowania podatkowo-biznesowego. Bezpośrednia inwestycja, np. z USA czy Brazylii (z którą nie mamy podpisanej umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania), mogłaby być dla nich nieracjonalna biznesowo – tłumaczy Józef Banach. Dodaje też, że bez tego rodzaju strukturyzacji wielu inwestorów mogłoby w ogóle nie pojawić się nad Wisłą.
Królują dywidendy
Z odpowiedzi wiceministra Gruzy wynika również, że najwięcej pieniędzy trafiło z Polski za granicę przy okazji wypłacania udziałowcom dywidendy (ponad 200 mld zł w ciągu dekady). – Rosnące dywidendy wypłacane zagranicznym udziałowcom są odzwierciedleniem rosnących inwestycji zagranicznych w Polsce. W przypadku płatności do krajów UE dywidendy takie są zwolnione z opodatkowania podatkiem u źródła – komentuje Maciej Żukowski. Równolegle przy okazji wypłaty dywidend do budżetu trafiło ponad 1,7 mld zł CIT.
To niekoniecznie tak mało, bo jak przypomniał wiceminister Gruza, rezydenci innych krajów UE (tak jak Polacy) mogą korzystać ze zwolnień zapisanych w dyrektywach Rady Unii Europejskiej z 23 lipca 1990 r. (90/435/EEC) i z 30 listopada 2011 r. (2011/96/UE). Preferencje zostały przez Polskę wdrożone i zapisane w art. 22 ust. 4–6 i 22c ustawy o CIT. Wynika z nich, że dywidenda wypłacana do innego kraju UE może być wolna u nas od podatku po spełnieniu określonych warunków (wypłacającym musi być polski podmiot, otrzymującym płatność zagraniczny rezydent, który posiada przynajmniej 10 proc. jego udziałów i to przez co najmniej dwa lata).
– Nie każda zagraniczna firma może skorzystać ze zwolnienia. Poza tym reguły są równe dla całej UE i obowiązują także polskich inwestorów – komentuje Rafał Ciołek, partner w dziale doradztwa podatkowego w KPMG w Polsce.
Podejrzane usługi niematerialne
Eksperci zwracają uwagę na bardzo duże kwoty dochodów, jakie zagraniczni podatnicy uzyskali z tytułu usług niematerialnych (doradcze, księgowe, prawne, badanie rynku itp.). Ale, jak sami przyznają, to także może być efekt obowiązujących przepisów. Co do zasady (o ile zagraniczna firma nie ma w naszym kraju zakładu i przedstawi swój certyfikat rezydencji) dochody zagranicznych podatników z tytułu usług niematerialnych powinny być opodatkowane tylko w kraju ich siedziby.
To jednak nie wyjaśnia wszystkiego.
– Za tak dużym wzrostem dochodów z tytułu usług niematerialnych przynajmniej w części może kryć się chęć nieopodatkowanego transferu zysków do zagranicznych spółek dominujących – ocenia dyrektor Żukowski. Przyznaje też, że taka właśnie tendencja wzrostowa była jednym z powodów, który stał za pomysłem wprowadzenia ograniczenia w zaliczaniu wydatków na usługi niematerialne do kosztów podatkowych. Znalazł się on w konsultowanym obecnie projekcie nowelizacji ustaw o PIT, CIT i zryczałtowanym podatku od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne. Projekt zakłada, że nadwyżka wydatków powyżej 1,2 mln zł rocznie byłaby limitowana, a taki nowy pułap wydatków wynosiłby 5 proc. wartości zysku operacyjnego powiększonego o amortyzację (5 proc. wskaźnika EBITDA). Projektowany przepis spotkał się ze zgodną krytyką zarówno ekspertów podatkowych, przedstawicieli biznesu, jak i organizacji publicznych. Teraz MF chce go poprawić tak, aby ograniczenia nie obejmowały wydatków na profesjonalne usługi (np. radców prawnych, adwokatów, doradców podatkowych, audytorów), o ile nie są oni powiązani osobowo bądź kapitałowo ze spółką wypłacającą pieniądze. Pomysł limitowania wydatków na usługi niematerialne nawet w jego złagodzonej wersji krytykuje Rafał Ciołek. – Moim zdaniem rozważane rozwiązanie jest nieadekwatne i nieproporcjonalne do skali problemu. Jeśli są jakieś nadużycia, należy je eliminować za pomocą stosownych przepisów antyabuzywnych. Z jednej strony Polska chciałaby, aby lokowały się u nas centra usług wspólnych, a z drugiej chce ograniczać możliwość zaliczania w koszty wydatków na tego typu usługi. – zastanawia się ekspert KPMG.
Odsetki i licencje
Kolejny wniosek wynikający z informacji przedstawionych przez wiceministra Gruzę to duży wzrost dochodów unijnych firm z tytułu odsetek od pożyczek. W 2005 r. było to niewiele ponad 5 mld zł, w 2008 r. już ponad 10 mld zł, a siedem lat później prawie 15 mld zł (łącznie w ciągu dekady – 122,2 mld zł). Podatek w tym okresie wyniósł ok. 2,85 mld zł. I znów – jako winne można wskazać unijne przepisy. Chodzi o dyrektywę Rady UE z 3 czerwca 2003 r. (2003/49/WE) wdrożoną w art. 21 ust. 3–9 ustawy o CIT. Przepisy pozwalają zwolnić wypłatę odsetek pod określonymi warunkami (beneficjentem ma być firma z innego kraju UE, która posiada co najmniej 25 proc. udziałów/akcji polskiego podmiotu). Co więcej, te same zasady stosują się do zagranicznych dochodów z tytułu należności licencyjnych. Te nie wzrosły do takiego poziomu jak odsetki czy dochody z usług niematerialnych (w 2005 r. ponad 4 mld zł, w 2015 r. ponad 8 mld zł).