Mechanizm podzielonej płatności to jedna z metod walki z wyłudzeniami w VAT. W wielkim uproszczeniu polega na tym, że sprzedawca otrzymuje za towar lub usługę kwotę netto na swój rachunek podstawowy, natomiast VAT wpływa na jego specjalne konto VAT. Z tego konta płaci on VAT naliczony na fakturach, które otrzymuje od swoich dostawców. Różnica podatku jest odprowadzana do urzędu skarbowego. Dyskusje wokół projektu zmian w ustawie o VAT trwają już od maja. Pierwsza propozycja została mocno skrytykowana.
Po społecznych konsultacjach projekt przybrał nową, bardziej przyjazną podatnikom formę. Ustawodawca przesunął np. termin wejścia nowych przepisów w życie z 1 stycznia na 1 kwietnia 2018 r., dając więcej czasu na przygotowanie się do całej operacji. Zezwolił, aby podzielona płatność dotyczyła nie tylko całej zapłaty, lecz także jej części. Skrócił też z 90 do 60 dni czas, w którym naczelnik urzędu skarbowego przekaże środki z rachunku VAT na zwykły rachunek rozliczeniowy podatnika.
Jednak nie wszystkie zmiany w drugiej wersji projektu są korzystniejsze.
Przykładowo jeden z nowych zapisów stanowi, że z podzielonej płatności nie skorzystają ci, którzy popełnią drobny błąd w jednej pozycji na fakturze, mimo że wszystkie pozostałe będą prawidłowe. Doprecyzowano także, że konieczne będzie otrzymanie faktury przed dokonaniem zapłaty i uregulowanie zobowiązania na jej podstawie, co eliminuje przypadki wystawiania faktury pro forma. Wątpliwości budzi też to, czy zapłata kwoty VAT i kwoty netto musi być dokonana w tym samym momencie. Według nowych zasad banki będą też mogły pobierać opłaty za przelewy z rachunków VAT.
Ministerstwo Finansów od początku podkreślało, że szuka takiej konstrukcji split paymentu, która nie spowoduje nadmiernego obciążenia przedsiębiorców i pogorszenia warunków prowadzenia działalności. Czy to się uda? Oby, bo polscy podatnicy i tak już ponoszą niemałe koszty walki z wszelkimi patologiami.
Ewa Ciechanowska

ZAINTERESOWAŁ CIĘ TEN TEMAT? CZYTAJ WIĘCEJ W TYGODNIKU GAZETA PRAWNA >>>