Nie będzie nowych podatków sektorowych, a działającego podatku bankowego nie będziemy zaostrzać – deklaruje Ministerstwo Finansów.
Jak wygląda podatek bankowy na tle budżetu / Dziennik Gazeta Prawna
O tym, że resort finansów nie zamierza obciążać dodatkowymi podatkami konkretnych branż, mówi wiceminister Wiesław Janczyk, który w MF odpowiada m.in. za podatki sektorowe.
– Jest wiele środowisk, które podpowiadają różne nowe daniny, ale Prawo i Sprawiedliwość deklarowało od początku, że nie zamierza podnosić podatków i chce dać przedsiębiorcom możliwie duży komfort działania. My wymagamy jedynie uczciwości w płaceniu danin w ramach już funkcjonującego systemu. I wprowadziliśmy wiele zmian, które dają już korzystne rezultaty – powiedział Janczyk w rozmowie z DGP.
Taka deklaracja to nowość. Co prawda do tej pory resort nie mówił wprost, że zamierza wprowadzać – poza podatkiem bankowym – inne podatki sektorowe, ale nakładanie na wybrane sektory gospodarki dodatkowych obciążeń to pomysł z programu wyborczego rządzącego PiS, przeniesiony z gospodarki węgierskiej. Idąc po władzę PiS zapowiadał wprowadzenie dwóch takich podatków: od instytucji finansowych i od sprzedaży detalicznej. Miało to pomóc w finansowaniu sztandarowego programu, jakim jest „Rodzina 500 plus”. Węgry sięgały po podatki sektorowe kilkukrotnie; był to jeden z głównych instrumentów w walce z kryzysem finansów publicznych. Specjalne daniny płacą banki i firmy ubezpieczeniowe, handel (jako procent od obrotu), Węgrzy stosowali również ekstrapodatki dla firm telekomunikacyjnych i przedsiębiorstw energetycznych (w obu przypadkach sektory silnie zależne od kapitału zagranicznego).
Na polski grunt udało się przenieść podatek od instytucji finansowych, podatek od sprzedaży detalicznej poległ w Komisji Europejskiej, która nakazała zawieszenie jego poboru. Polska zamierza dochodzić swoich praw do stosowania tego podatku przed europejskim Trybunałem Sprawiedliwości, co musi jeszcze potrwać. Oznacza też, że z podatku od handlu nie będzie ani złotego w tym roku (choć w budżecie planowano 1,5 mld zł) i prawdopodobnie w przyszłym. Ale żadnego „zamiennika” nie będzie, bo nie ma takiej potrzeby. Wyniki budżetu są dobre, po pięciu miesiącach deficyt jest rekordowo niski (ok. 200 mln zł, 0,3 proc. rocznego planu), a dochody z głównego źródła, czyli VAT, rosną w tempie 30 proc. rok do roku. Z tego samego powodu MF odpuszcza zmiany w podatku bankowym, choć efekty jego wprowadzenia są gorsze od zakładanych na etapie projektowania tej daniny. W projekcie budżetu na 2016 r. – pierwszy rok działania podatku bankowego – założono, że przyniesie on 5,5 mld zł. Jednak do państwowej kasy trafiło nieco ponad 3,5 mld zł, a więc plan wykonano w zaledwie 68 proc. Tegoroczne plany są już znacznie bardziej ostrożne, 3,9 mld zł. Dochody z pozostałych danin są jednak na tyle dobre, że Ministerstwo Finansów na razie nie chce niczego zmieniać w jedynym podatku sektorowym. Wiceminister Janczyk przypomina, że podatek bankowy został wprowadzony po długiej debacie, uważa, że przyjął się na rynku i został przez niego zaakceptowany.
– Ma pozytywny wpływ na dochody budżetowe, dług publiczny, a przede wszystkim nie został przerzucony na indywidualnych konsumentów. To prawda, że stosowane są w nim pewne optymalizacje, ale nie zakłócają one jednak poboru tego podatku. Osobiście nie jestem zwolennikiem uruchamiania od nowa procesu zmian w podatku bankowym i przywracania całej dyskusji dla rzeczy marginalnych – stwierdza wiceminister.
Przedstawiciele organizacji przedsiębiorców pozytywnie oceniają deklaracje MF.
– Polski system podatkowy jest najgorszy na świecie. Komplikowanie go przez wprowadzanie kolejnych podatków nie jest wskazane – mówi Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Jego zdaniem zamiast szukania nowych danin sektorowych należałoby raczej przeprowadzić gruntowną reformę systemu, a w zasadzie stworzyć go od podstaw.
– Obecnie jest najlepszy do tego moment. W nowym systemie nie wykluczałbym nowych podatków sektorowych. Mogłyby one być narzędziem służącym do wyregulowania rynku – przyznaje.
Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główny ekonomista Konfederacji Lewiatan, uważa z kolei, że same zapowiedzi resortu o nienakładaniu nowych danin to za mało, by rozwiać niepewność wokół tej sprawy. Według niej publiczną deklarację powinni złożyć premier Beata Szydło lub wicepremier Mateusz Morawiecki odpowiedzialny w rządzie za gospodarkę.
– To dobrze, że rząd szuka dodatkowych wpływów, ale nie przez wprowadzanie nowych podatków. To pozytywna wiadomość dla polskich przedsiębiorców. Ma szansę poprawić klimat dla inwestycji, bo wprowadzi stabilność i uspokoi nastroje wśród firm – mówi ekonomistka. Jej zdaniem spadek inwestycji, z jakim boryka się polska gospodarka od kilku kwartałów, może po części być efektem chaosu, jaki zapanował m.in. przez zapowiedzi nowych podatków. Teraz – jak uważa Starczewska-Krzysztoszek – rząd powinien zadeklarować niewprowadzanie nowych podatków do końca kadencji Sejmu. Mogłoby to poprawić nastroje wśród przedsiębiorców i w efekcie przełożyć się na inwestycje.
– Cały świat inwestuje w nowe technologie, robotyzację, Polska też musi. Inaczej będziemy ponosili tego poważne konsekwencje za parę lat – dodaje.
Węgrzy ratowali finanse publiczne, u nas wyniki budżetu są świetne