Inne opodatkowanie dochodów z pracy i tych osiąganych z działalności gospodarczej. Zapis o „reformie podatków dochodowych” znalazł się w najnowszej wersji Wieloletniego Planu Finansowego na lata 2017–2020. Ma ona obejmować „rozdzielenie opodatkowania wynagrodzeń, działalności gospodarczej, niezależnie od formy prawnej, w jakiej jest ona prowadzona, oraz opodatkowania zysków kapitałowych”.
Ministerstwo Finansów, które pracuje nad projektem, nie podaje szczegółów. Analizy prowadzi departament podatków dochodowych resortu.
Oficjalnie projekt nie jest pokłosiem prac nad podatkiem jednolitym. Miała to być danina łącząca w sobie dzisiejszy PIT i składki na ZUS, NFZ i Fundusz Pracy, a jednym z pobocznych efektów jej wprowadzenia miało być uporządkowanie opodatkowania działalności gospodarczej osób fizycznych. Dziś mogą one rozliczać podatek według skali, ryczałtem albo według 19-proc. stawki liniowej. Ta ostatnia formuła bywa nadużywana przez wysoko opłacanych specjalistów. W podatku jednolitym formuła liniowa miała zniknąć, podatek miał być progresywny.
Nowy pomysł nie zakłada kumulowania starych danin, ale z podatkiem jednolitym jedno go łączy: wprowadzając jednakowe zasady dla firm prowadzonych w każdej możliwej formule prawnej, mógłby likwidować liniowość dla jednoosobowej działalności gospodarczej. Po pierwsze, jest mało prawdopodobne, by wszystkie kategorie firm – i duże korporacje, i osoby na działalności gospodarczej – płaciły podatki według tej samej stawki. Po drugie, już dziś CIT jest progresywny, od początku 2017 r. podmioty uzyskujące obroty do 1,2 mln euro rocznie rozliczają go według 15-proc. stawki. Ci z większymi obrotami płacą 19-proc. W nowym podatku progresja zapewne byłaby szersza.
Ministerstwo Finansów zdaje sobie sprawę, że już dziś, nawet przy 19-proc. CIT, są problemy z jego wyegzekwowaniem, zwłaszcza od największych firm. Pomóc w tym ma kolejny pomysł zapisany w WPF: ujawnianie danych podatkowych największych firm. Projekt odpowiednich zmian w prawie został już wpisany do wykazu prac legislacyjnych i programowych rządu. Minister finansów zyskałby prawo do publikowania danych konkretnego przedsiębiorstwa, np. jego przychodów, kosztów uzyskania przychodu, dochodów czy podstawy opodatkowania i należnego podatku. Wśród jawnych informacji mogłyby się też znaleźć dane identyfikacyjne podatnika czy wyliczona wysokość jego efektywnej stopy podatkowej (udział kwoty podatku należnego w zysku brutto).
Ministerstwo Finansów deklaruje, że ujawniane byłyby tylko informacje dotyczące największych podmiotów, które dziś mają obowiązek rozliczania CIT. Nowym regułom podlegaliby ci, których przychody w danym roku mieściłyby się w grupie 1 proc. największych. Resort tłumaczy, że taki publiczny rejestr działałby na firmy motywująco, bo byłoby widać jak na dłoni, kto i w jakiej skali dorzuca się do państwowej kasy, a kto tego unika. Zdaniem autorów pomysłu firmy będą w ten sposób poddane społecznej presji.