Dokument wydany online raczej nie pozwoli polskim przedsiębiorcom uniknąć podatku u źródła ani go pomniejszyć, jeżeli można pozyskać taki sam dokument w formie papierowej. Tak wynika z wielu odpowiedzi izb administracji skarbowej udzielonych na nasze pytanie
Izby unikały jednoznacznej odpowiedzi, twierdząc, że podległe im urzędy nie napotkały problemów w tym zakresie. Nie zanotowały też wzmożonych kontroli dotyczących podatku u źródła. Wiele jednak wprost przyznało, że gdy w danym kraju (np. w Irlandii) wydawany jest zarówno certyfikat papierowy, jak i elektroniczny, honorowany jest ten w formie tradycyjnej. Ten problem dotyka wielu przedsiębiorstw, których pracownicy podróżują zagranicznymi liniami lotniczymi (Ryanair, Wizz Air, British Airways itp.). Przepisy bowiem wymagają od polskich firm potrącenia i odprowadzenia do urzędu skarbowego 10-proc. podatku u źródła od zakupu biletu zagranicznej linii lotniczej (zgodnie z art. 21 ust. 1 pkt 4 ustawy o CIT oraz art. 29 ust. 1 pkt 4 ustawy o PIT). Daniny się nie płaci, gdy polski przedsiębiorca dysponuje certyfikatem rezydencji. Wówczas cały dochód przewoźnika jest opodatkowany tylko w kraju jego siedziby. Wprawdzie niedługo w przypadku biletów lotniczych problem zniknie [ramka], ale pozostanie w przypadku innych dochodów osiągniętych w naszym kraju przez zagranicznych przedsiębiorców, np. z tytułu usługi prawnych, reklamowych.
Niekorzystna interpretacja
Zamieszanie wprowadziła budząca kontrowersje interpretacja dyrektora Izby Skarbowej w Poznaniu z 25 sierpnia 2016 r., nr ILPB3/4510-1-281/16-4/ŁM. Dotychczas Ministerstwo Finansów nie odniosło się do tego problemu ani nie zmieniło tego stanowiska.
W tym wypadku nie chodziło o bilet lotniczy, ale o usługi świadczone polskiemu przedsiębiorcy przez zagranicznych kontrahentów z Irlandii. Od wypłacanego im wynagrodzenia spółka powinna co do zasady potrącić podatek u źródła, według 20-proc. stawki, zgodnie z art. 21 ust. 2a ustawy o CIT. Nie ma jednak daniny, jeżeli kontrahent prześle polskiemu przedsiębiorcy certyfikat rezydencji. Spółka miała go jedynie w formie elektronicznej. Jej kontrahenci twierdzili bowiem, że w Irlandii dokumenty te mają dla fiskusa takie samo znaczenie jak papierowe. Podatnik wskazywał, że polskie przepisy nakazują jedynie, aby certyfikat był dokumentem urzędowym wydanym przez zagraniczną administrację podatkową. Sądził więc, że elektroniczny certyfikat będzie wystarczający, szczególnie że potwierdzają to inne interpretacje, np. dyrektora IS w Katowicach z 17 czerwca 2013 r. (nr IBPBI/2/423-342/13/MO) i dyrektora IS w Warszawie z 29 stycznia 2013 r. (nr IPPB4/415-319/11/13-10/S/SP). Wprawdzie w obu chodziło o sytuację, w której dany kraj (np. Francja) w ogóle nie wydaje papierowych certyfikatów, ale zdaniem spółki nie ma to istotnego znaczenia.
Dyrektor poznańskiej izby uznał jednak, że dokumenty elektroniczne są dopuszczalne w Polsce tylko wtedy, gdy faktycznie nie ma możliwości pozyskania ich papierowych odpowiedników. Skoro spółka ma taką możliwość, to powinna prosić kontrahenta o tradycyjny certyfikat. W przeciwnym razie od wypłacanego mu wynagrodzenia powinna potrącić podatek.
Sonda w izbach
Z taką interpretacją nie zgadzają się eksperci. [opinia eksperta] Jednak takie podejście stosuje wiele urzędów skarbowych podlegających izbom administracji skarbowej (IAS).
- Ze stanowiska zawartego w indywidualnych interpretacjach podatkowych (np. zacytowanej wcześniej z 25 sierpnia 2016 r. oraz dyrektora IS w Bydgoszczy z 2 marca 2016 r., nr ITPB3/4510-16/16/DK) wynika, że dokument ten w formie elektronicznej honorowany będzie tylko w przypadku, gdy jest to jedyna forma jego wydawania przez powołane do tego organy administracji podatkowej - przyznaje Małgorzata Brzoza z IAS w Szczecinie. Dodaje, że do momentu ewentualnej zmiany tego stanowiska izba uznaje je za obowiązujące.
Podobnie odpowiedziały IAS w Białymstoku, Olsztynie, Lublinie, Bydgoszczy.
- W sytuacji dostępu dokumentu w obu wersjach preferowana będzie wersja papierowa - twierdzi Wioleta Działdowska z IAS w Gdańsku.
W podobnym tonie wypowiada się Ewa Markowicz z IAS w Zielonej Górze. Wyjaśnia, że płatnik, mając jedynie certyfikat rezydencji przesyłany mu w formie elektronicznej (e-mailem), pobrany przez kontrahenta z serwera właściwego dla niego organu podatkowego, dysponuje wyłącznie przesłaną elektronicznie kopią dokumentu. Nie posiada zatem oryginału tego dokumentu. Certyfikat rezydencji jest dokumentem i musi być sporządzony w określonej przepisami prawa formie przez powołany do tego organ władzy publicznej.
- Kopia dokumentu wskazuje jedynie na istnienie oryginalnego dokumentu, ale nie stanowi dowodu tego, co w oryginale zostało zaświadczone. Konieczne jest zatem okazanie oryginału w celu potwierdzenia zgodności z nim kopii - tłumaczy.
Również inne izby w swoich odpowiedziach powoływały się na wyroki sądów, które dopuszczają poświadczone kopie. Przykładowo można przywołać prawomocny wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie z 30 czerwca 2016 r. o sygn. akt I SA/Kr 104/16.
Sąd podzielił w nim pogląd organów podatkowych, zgodnie z którym to na płatniku ciąży obowiązek posiadania oryginału albo poświadczonej za zgodność z oryginałem kopii zagranicznych certyfikatów rezydencji swoich kontrahentów, a ich brak wyklucza zastosowanie stawek wynikających z umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania.
- Wykorzystanie kserokopii certyfikatu rezydencji (jak przedstawiona w rozpatrywanej przez WSA sprawie) do celów dowodowych jest oczywiście możliwe, skoro tego rodzaju środek dowodowy oceniany ma być łącznie z pozostałymi dowodami - wyjaśnia Konrad Zawada z IAS w Krakowie. Dodaje jednak, że dla zastosowania umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania niezbędne jest, by płatnik posiadał dokument w postaci oryginału albo poświadczonej kopii certyfikatu.
O praktyce stosowanej w urzędach podległych IAS w Rzeszowie opowiada Paweł Staszkiewicz z tej izby. Wyjaśnia, że w sytuacji przedłożenia w toku kontroli certyfikatu rezydencji w wersji elektronicznej naczelnik urzędu skarbowego zwraca się o przedłożenie powyższego razie złożenia przez kontrolowanego wyjaśnień, że forma elektroniczna w danym kraju jest równoważna z papierową lub certyfikat jest wydawany tylko w wersji elektronicznej, informacja ta jest weryfikowana.
- W przypadku gdy podmiot zagraniczny jest udziałowcem polskiego podmiotu i nie występują okoliczności wskazujące na nierzetelność certyfikatu, uznaje się go za odpowiadający stanowi faktycznemu - twierdzi Paweł Staszkiewicz. Dodaje, że w razie wątpliwości podejmowane są działania, aby sprawdzić kontrahenta w ramach wymiany informacji międzynarodowej.
Kiedy certyfikat jest ważny
Problem dotyczy nie tylko biletów lotniczych. Zgodnie bowiem z przepisami ustawy o PIT i CIT od osiągniętych w Polsce przez zagraniczne podmioty niektórych przychodów polski kontrahent powinien pobrać podatek u źródła. Potrąci go przy wypłacie wynagrodzenia, np. z tytułu działalności artystycznej i sportowej, praw autorskich i praw pokrewnych, praw do wynalazków, znaków towarowych i wzorów zdobniczych (w tym ze sprzedaży takich praw), za użytkowanie urządzenia przemysłowego, handlowego lub naukowego i za informacje związane ze zdobytym doświadczeniem w dziedzinie przemysłowej, handlowej lub naukowej. Obowiązuje on też przy wypłacie: odsetek od pożyczek (w przypadku osób fizycznych są tu wyjątki), wynagrodzenia za usługi doradcze, księgowe, prawne i marketingowe, przychodów uzyskanych przez zagraniczne przedsiębiorstwa żeglugi powietrznej czy też opłat za wywóz ładunków i pasażerów przyjętych do przewozu w polskich portach przez zagraniczne firmy.
Daninę pobiera się według zryczałtowanej stawki 20 proc. od przychodu. Niższa stawka – 10 proc. – obowiązuje, gdy pieniądze wypłacane są zagranicznym liniom lotniczym bądź armatorom. W przypadku wypłaty dywidend obowiązuje stawka 19-proc.
Polski podatnik może pobrać daninę według niższej stawki określonej w umowie międzynarodowej (albo nawet w ogóle jej nie pobierać), jeśli otrzyma od swojego kontrahenta certyfikat rezydencji i przedstawi go na żądanie w urzędzie skarbowym.
Będzie zwolnienie w przypadku biletów lotniczych
Minister rozwoju i finansów zainicjował zmiany w ustawach o PIT i o CIT w zakresie poboru podatku dochodowego z tytułu przychodów uzyskiwanych na terytorium Polski przez zagraniczne przedsiębiorstwa żeglugi powietrznej.
Zgodnie z projektem dostępnym na stronie Rządowego Centrum Legislacyjnego w art. 29 ust. 1 pkt 4 ustawy PIT i w art. 21 ust. 1 pkt 4 ustawy CIT przewiduje się obowiązek poboru podatku dochodowego z tytułu przychodów uzyskanych na terytorium Polski przez zagraniczne przedsiębiorstwa żeglugi powietrznej w wysokości 10 proc. tych przychodów - z wyłączeniem przychodów uzyskiwanych z lotniczego rozkładowego przewozu pasażerskiego, z którego skorzystanie wymaga posiadania biletu lotniczego przez pasażera.
Oznacza to, że w przypadku zakupu biletów lotniczych w ramach rozkładowego przewozu pasażerskiego podatek nie będzie pobierany, odpadnie także obowiązek uzyskiwania certyfikatów rezydencji – wyjaśniło Ministerstwo Finansów w odpowiedzi na pytanie DGP.
Resort poinformował też, że 30 marca 2017 r. projekt zmian został przyjęty przez Komitet Stały Rady Ministrów i rekomendowany Radzie Ministrów wraz z przyjętymi uwagami, zgłoszonymi do oceny skutków regulacji. Teraz trafi on na posiedzenie rządu.
PRZYKŁAD
Ile zapłaci polski płatnik
Spółka zajmuje się wydawaniem publikacji książkowych i czasopism. W ramach działalności pozyskuje usługi reklamowe od zagranicznych kontrahentów. Od wypłacanego im wynagrodzenia 100 tys. zł powinna potrącić podatek u źródła, według 20-proc. stawki - zgodnie z art. 21 ust. 2a ustawy o CIT, bo nie ma certyfikatu rezydencji.
Kontrahent dostaje całą należność, a na polskim przedsiębiorcy ciąży obowiązek zapłaty podatku. W takim przypadku uznaje się, że 100 tys. zł to tylko 80 proc. zobowiązania [100 proc. to 125 tys. zł, tj. (100 tys. x 100 proc./80 proc.)]. To oznacza, że podatek, który powinna zapłacić polska spółka, wynosi 25 tys. zł (125 tys. zł x 20 proc.).
OPINIA EKSPERTA
Przepisy trzeba zliberalizować
Przepisy nie narzucają formy, w jakiej powinien być przekazywany certyfikat rezydencji.
Jeśli dany kraj wydaje dokument w formie elektronicznej (niezależnie od tego, czy wydaje je również w formie papierowej) i uznaje obie formy za równoważne, to nie ma podstaw do kwestionowania takiego dokumentu przez organy podatkowe.
W dobie powszechności faktur elektronicznych, dążenia administracji skarbowej do jak najszerszego komunikowania się z podatnikami właśnie drogą elektroniczną i możliwości składania coraz większej liczby deklaracji i innych dokumentów wyłącznie w formie elektronicznej żądanie certyfikatów rezydencji w formie papierowej wydaje się niezrozumiałe i anachroniczne.
Certyfikat rezydencji, zawierający wszystkie dane wyspecyfikowane w ustawie, udostępniony na serwerze organu podatkowego, pobrany przez kontrahenta i przesłany podatnikowi w formie elektronicznej, spełnia wszystkie wymogi ustawowe. Dodatkowo optymalizuje koszty i czas pozyskania takiego dokumentu.
Jednak niezależnie od tego uważam, że przepisy dotyczące obowiązku posiadania certyfikatu rezydencji powinny zostać zliberalizowane. Żądanie uzyskania takiego certyfikatu w każdym przypadku, gdy polska firma nabywa za granicą np. usługi prawne, reklamowe czy wynajmuje samochód w zagranicznej podróży służbowej, uważam za nadmierne obciążenie dla przedsiębiorców. Zwłaszcza wtedy, gdy mówimy o transakcjach na niewielkie kwoty, pomiędzy podmiotami niepowiązanymi, a inne przesłanki i dokumenty (chociażby adres na fakturze) wskazują na miejsce rezydencji podatkowej kontrahenta. W takich przypadkach przepisy powinny całkowicie zwalniać podatników z obowiązku pozyskiwania certyfikatu rezydencji. W praktyce bowiem polscy podatnicy często płacą podatek za firmę zagraniczną z własnych środków.
Podstawa prawna

Art. 21 ustawy z 15 lutego 1992 r. o podatku dochodowym od osób prawnych (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 1888 ze zm.).

Art. 29 ustawy z 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych (t.j. Dz.U. z 2016 r. poz. 2032 ze zm.).