Publiczne spółki znalazły się na celowniku – tym razem nie inwestorów, ale skarbówki. Jawność rozliczeń kosztuje je coraz więcej.
Koniec stycznia br. to prawdziwy wysyp komunikatów o problemach firm giełdowych z fiskusem. – Urzędnicy z łatwością mogą wykorzystać raportowane informacje, by zakwestionować każdą podejrzaną transakcję restrukturyzacyjną bądź optymalizacyjną – mówi Radosław Piekarz, doradca podatkowy i partner w A&RT Rynkowska, Kosieradzki.
O czym informują
Firmy funkcjonujące na warszawskiej (bądź jakiejkolwiek innej) giełdzie mają liczne obowiązki informacyjne. Wynikają one zarówno z przepisów polskich, jak i unijnych. Te pierwsze to przede wszystkim rozporządzenie ministra finansów z 19 lutego 2009 r. (t.j. Dz. U. z 2014 r. poz. 133). Zgodnie z jego par. 5 publiczna spółka musi podawać do wiadomości mnóstwo informacji, m.in. o nabyciu lub sprzedaży aktywów o znacznej wartości, ich utracie (także przez jednostkę zależną), zawarciu znaczącej umowy, umorzeniu akcji i niemal każdej transakcji związanej z restrukturyzacją (m.in. połączeniu z innym podmiotem).
Spółki giełdowe muszą też systematycznie przekazywać raporty kwartalne, półroczne i roczne.
Wszystkie te obowiązki utrzymało, a nawet poszerzyło unijne rozporządzenie Market Abuse Regulation, obowiązujące od lipca 2016 r. Wynika z niego, że każda spółka giełdowa powinna ujawniać wszystkie ważniejsze informacje cenotwórcze, czyli m.in. informować o wszelkich zdarzeniach dotyczących jej samej bądź podmiotów zależnych.
Fiskus kontra spółki giełdowe / Dziennik Gazeta Prawna
Więdnąca Stokrotka
W sprawozdaniu finansowym za 2011 r. (str. 25) spółka Emperia Holding poinformowała o przymusowym umorzeniu udziałów spółki zależnej P1. Uważała, że jest ono wolne od podatku.
Teraz, po pięciu latach, w raporcie bieżącym spółka zawiadamia o problemach z fiskusem z powodu tej transakcji (szerzej pisaliśmy o tym w DGP nr 25/2017). Dyrektor Urzędu Kontroli Skarbowej w Lublinie zażądał od właściciela popularnej sieci sklepów Stokrotka dopłaty ok. 200 mln zł zaległego CIT (kwota zawiera odsetki). Uznał bowiem, że umorzenie było dobrowolne, a nie przymusowe, i z tego powodu Emperia Holding powinna zapłacić CIT od otrzymanego wynagrodzenia za zbyte udziały.
Spór trafi zapewne do sądu administracyjnego, ale o tym, czy umorzenie było przymusowe czy dobrowolne, powinien – zdaniem spółki – rozstrzygnąć sąd powszechny. Dyrektor lubelskiego UKS nie widzi jednak takiej potrzeby.
Odzieżowa optymalizacja
W lipcu 2011 r. inna giełdowa spółka LPP, będąca właścicielem sieci Reserved i Cropp, wniosła oba znaki towarowe do cypryjskiej spółki zależnej (Gothals Ltd). O transakcji poinformowała w sprawozdaniu finansowym za 2011 r. (str. 77). Gothals Ltd przekazał znaki towarowe kolejnemu podmiotowi powiązanemu (Javadi Ltd) z siedzibą w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Potem arabska spółka udzieliła licencji na używanie znaków towarowych tej z Cypru, a europejska udzieliła LPP dalszej sublicencji.
Wszystkie podmioty w łańcuchu korzystały z podatkowych oszczędności (szczegółowo opisaliśmy je w DGP nr 15/2017). Ostatecznie LPP zlikwidowała obie spółki zależne, ale teraz, po latach, gdański urząd kontroli skarbowej żąda od niej dopłaty 24 mln zł zaległego CIT. Spółka poinformowała o tym pod koniec stycznia br.
Problemy budowlanki
Trudności z fiskusem ma również laureat nagrody Przyjazny Deweloper z 2014 r., czyli notowana na GPW pomorska firma Polnord, realizująca inwestycje m.in. w stołecznym miasteczku Wilanów. W sprawozdaniu finansowym za 2011 r. (str. 25 i 52) poinformował, że sprzedał Polskiemu Bankowi Przedsiębiorczości wierzytelności wobec m.st. Warszawy. Stolica powinna była wypłacić odszkodowanie za skomunalizowane nieruchomości „w ramach inwestycji Wilanów”. Bank wystawił fakturę za nabycie wierzytelności, a Polnord odliczył z niej VAT. Spółka wystąpiła również o interpretację indywidualną, która potwierdziła, że miała prawo do odliczenia.
Teraz jednak rozliczenia spółki zakwestionował naczelnik Pomorskiego Urzędu Skarbowego w Gdańsku. Stwierdził, że bank nie powinien był wystawiać faktury, bo transakcja nie była opodatkowana. Tym samym spółka nie miała prawa do odliczenia podatku i powinna dziś zwrócić prawie 10 mln zł. Polnord oświadczył, że nie zgadza się z taką oceną fiskusa, i zapowiedział, że wejdzie z nim w spór.
Nie tylko z raportów
Problemy nie dotyczą tylko ostatnich miesięcy. W połowie 2016 r. bank HSBC odmówił giełdowej spółce Action dalszego kredytowania. Powodem były dwie decyzje: dyrektora UKS w Olsztynie i naczelnika warszawskiego urzędu skarbowego. Pierwszy z nich uznał, że Action w okresie lipiec 2011 r. – styczeń 2012 r. zawyżył odliczenie VAT o 22,5 mln zł. Drugi podniósł podobny zarzut, ale na kwotę blisko 36 mln zł za styczeń i luty 2013 r. Urzędnicy zarzucili informatycznemu gigantowi, że nie dochował należytej staranności w transakcjach z oszustami, a tym samym jako członek tzw. karuzeli nie miał prawa do odliczenia VAT. W konsekwencji notowania spółki na giełdzie znacząco spadły.
– Tu zapewne nie były wykorzystane dane ze sprawozdań finansowych czy dokumentów dotyczących CBCR, bo one nie dotyczą wprost udziału w podejrzanych transakcjach – zwraca uwagę Aleksy Miarkowski, doradca podatkowy w Mazars.
Wcześniej trudności z fiskusem miały też giełdowe spółki Mennica Polska i Drop. W obu przypadkach również chodziło o zawyżenie odliczenia VAT.
– Dopóki nowe narzędzia analityczne, takie jak jednolity plik kontrolny czy ewentualnie centralna baza faktur, nie będą w pełni funkcjonalne, dopóty kontrola fiskusa będzie nadal w większym stopniu kierowana na podmioty giełdowe – przewiduje Jan Tokarski, dyrektor w dziale doradztwa prawnopodatkowego PwC.
Radosław Piekarz dodaje, że fiskus kwestionuje transakcje na duże kwoty, a nie te dotyczące codziennego funkcjonowania spółek. Jeśli więc spółka jest obecna na giełdzie, należy w dwójnasób przemyśleć każdą restrukturyzację, optymalizację itp. – podsumowuje ekspert.
Opłaty giełdowe
Problemy z fiskusem ma nawet sama giełda, a dokładniej jej podmiot zależny – Towarowa Giełda Energii. Zajmuje się ona urządzaniem aukcji, na których zainteresowane firmy mogą kupić bądź sprzedać energię elektryczną lub gaz. TGE przez lata sądziła, że pobierane przez nią opłaty są wolne od VAT, i w ten właśnie sposób się rozliczała z fiskusem. Teraz jednak – jak wynika ze styczniowego komunikatu – dobrowolnie skorygowała rozliczenia za lata 2011–2016. To oznacza, że wpłaci do budżetu ok. 80 mln zł (10 mln zł samych odsetek za zwłokę).