Spółki giełdowe, banki i inne jednostki zainteresowania publicznego będą musiały zmieniać audytora nie później niż po 5 latach – zakłada rządowy projekt nowej ustawy o biegłych rewidentach. Część ekspertów uważa, że będzie to szkodliwe zarówno dla przedsiębiorców, jak i małych firm audytorskich.
Zwolennicy krótszego okresu rotacji powołują się na badania UOKIK, w których urząd wskazuje, że cztery największe firmy audytorskie wykonują większość badań sprawozdań spółek giełdowych. Oponenci twierdzą, że badania są niepełne, a udział „czwórki” w badaniu 400 spółek wynosi zaledwie 33 proc. Prace nad rządowym projektem toczą się obecnie w sejmowej podkomisji.
Celem reformy jest zapobieganie nieprawidłowościom na rynku audytorskim i jego dekoncentracja? Czy po wdrożeniu nowej ustawy te cele zostaną osiągnięte?
Wiesław Janczyk wiceminister finansów / Dziennik Gazeta Prawna
Wiesław Janczyk: Tak. Jednym z elementów wpływających na dekoncentrację rynku jest okres rotacji firm badających sprawozdania jednostek zainteresowania publicznego (JZP). W projekcie, który wyszedł z Ministerstwa Finansów, okres ten wynosił 10 lat. Natomiast w dokumencie przyjętym przez rząd został on skrócony do pięciu lat, właśnie z uwagi na założony cel. Dzięki temu więcej firm audytorskich będzie mogło ubiegać się o badanie sprawozdań JZP. W konsekwencji będzie to sprzyjać dekoncentracji rynku.
Natomiast nieprawidłowościom ma zapobiegać ograniczenie usług doradczych świadczonych przez spółki audytorskie na rzecz badanej JZP. Pod pewnymi warunkami będą one mogły wykonywać niektóre usługi, np. przygotowywać deklaracje podatkowe, obliczać podatek, wyceniać majątek. Ich wartość nie będzie jednak mogła przekraczać 50 proc. wynagrodzenia za badanie.
Krzysztof Burnos prezes Krajowej Rady Biegłych Rewidentów / Dziennik Gazeta Prawna
Krzysztof Burnos: Mam odmienne zdanie niż pan minister. Po wdrożeniu zmian może dojść do jeszcze większej koncentracji rynku. Mniejsze podmioty audytorskie będą się z niego wycofywać, bo badania JZP staną się bardziej skomplikowane i zagrożone wysokimi karami. To też będzie barierą do wchodzenia na rynek.
Zgadzam się natomiast, że zostanie osiągnięty cel w postaci zapobiegania nieprawidłowościom. Warunki, które zostały określone w projekcie, będą niewątpliwie pozytywnie wpływać na jakość audytu. Biegli rewidenci będą stosowali bardziej wymagające standardy dotyczące wykonywania badań, badania JZP będą podlegały weryfikacji niezależnych kontrolerów Komisji Nadzoru Audytowego, pojawią się też nowe obowiązki po stronie badanych jednostek. Chodzi m.in. o większą aktywność komitetów audytu we współpracy z biegłymi rewidentami. Nie będzie już ona mogła wyglądać tak jak dotychczas, kiedy to członkowie komitetów spotykali się z audytorami tylko na podpisanie umowy i odebranie efektów badania.
Tomasz Grunwald członek Rady Podatkowej Konfederacji Lewiatan / Dziennik Gazeta Prawna
Tomasz Grunwald: Zgodzę się z tym, że przyjęcie krótszego okresu rotacji może sprzyjać koncentracji. Udział w rynku badań dużych JZP wymaga odpowiednich środków i ludzi. Takie możliwości mają tylko większe podmioty. Audytor, który wchodzi do dużej spółki, musi się jej nauczyć. Mały audytor nie będzie w stanie tego zrobić w krótkim czasie.
Piotr Kamiński: Nie zgadzam się z tym, że wdrożenie ustawy będzie sprzyjać dominacji największych podmiotów audytorskich. Natomiast może się okazać, że aby wejść na rynek JZP, małe firmy będą musiały się jednoczyć. Dziś funkcjonuje wiele mniejszych firm, które mają całkiem spore doświadczenia rynkowe, ale być może są zbyt słabe, żeby samemu badać JZP. Łącząc się z partnerem, mogą stanowić przeciwwagę dla największych audytorów.
Roman Namysłowski członek Krajowej Rady Doradców Podatkowych / Dziennik Gazeta Prawna
Roman Namysłowski: Właściwą instytucją, która może wskazać, czy mamy do czynienia z koncentracją rynku czy nie, jest Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Dlatego chciałbym przypomnieć jego uwagi przedstawione w trakcie konsultacji. Urząd wskazał, że dzisiejsza sytuacja na rynku usług audytorskich ma cechy oligopolu i dał wskazówki, jak to zmienić. Po pierwsze, należy skrócić okres rotacji, co zresztą zostało wprowadzone do projektu. Po drugie, należy całkowicie rozdzielić audyt od innych usług. A żeby być precyzyjnym, należy wyłączyć możliwość świadczenia usług innych niż rewizji finansowej na rzecz audytowanego podmiotu. Ich oddzielenie rekomendowała Komisja Europejska w zielonej księdze opublikowanej po aferze związanej z firmą Enron.
Piotr Kamiński: Badania UOKIK, na które się pan powołuje, pochodzą z 2015 r. i dotyczą tylko części rynku. Nie odzwierciedlają one rzeczywistości. Udział średnich i małych audytorów na rynku badań 400 spółek giełdowych jest dominujący i co roku rośnie. Z badań publikowanych w prasie wynika, że w 2014 r. wynosił on 61 proc., a w 2015 r. 67 proc. Jedynie największe spółki, szczególnie te z WIG20 i te w grupach międzynarodowych, wybierają największe firmy audytorskie. Dlaczego? Bo ufają, że dla inwestorów ważna jest pewność informacji. Procedury i wiara w niezależną opinię audytora budują zaufanie inwestorów do zweryfikowanej przez niego informacji finansowej. Ma to szczególnie ważne znaczenie w międzynarodowej konkurencji o kapitał i wiarygodność handlową.
Krzysztof Burnos: Rekomendacje Komisji Europejskiej dotyczącego całkowitego zakazu usług nigdy nie istniały. Dowodem tego jest to, że zakazu, o którym mówią doradcy, nie ma w żadnym kraju UE. Na spotkaniu z prezesem UOKIK wyjaśniliśmy sobie, że dekoncentracja zależy od strony popytowej. Zgodziliśmy się, że to właściciel musi podjąć decyzję, czy będzie korzystał z innych firm audytorskich niż największe. Prezes UOKiK przyjął też argument, że skrócenie do pięciu lat okresu rotacji może spowodować, iż małe firmy nie będą chciały wchodzić na rynek JZP. Nie będzie się im opłacało inwestować w nowe technologie, aby świadczyć usługi przez tak krótki okres, zwłaszcza że nie będzie wolno ubiegać się o przeprowadzenie audytu przez kolejne 4 lata!
Kwestia wymiany firm audytorskich była też podnoszona na posiedzeniu sejmowych podkomisji. Czy jest jeszcze szansa, żeby wydłużyć okres rotacji i czy resort finansów się na to zgodzi?
Wiesław Janczyk: Krótszy termin rotacji został wprowadzony w dość ważnym momencie, bo na etapie prac rządowych i tę propozycję trzeba traktować bardzo poważnie. Oczywiście sejmowa podkomisja może przyjąć argumenty stron i zdecydować inaczej.
Krzysztof Burnos: Mam wrażenie, że istnieje pewne niezrozumienie celu, jaki ma przyświecać rotacji firm audytorskich. Powinna być ona określona elastycznie, zależnie od ważności regulowanego sektora rynku. KNF wymógł już na bankach pięcioletni okres rotacji firm audytorskich, z tym że obecnie przerwa może być dwuletnia. Unijne rozporządzenie mówi o 10 latach z możliwością skrócenia lub wydłużenia tego okresu przez poszczególne państwa unijne. Okres karencji nie może być jednak krótszy niż cztery lata. Dlatego dla banków i ubezpieczycieli okres rotacji mógłby wynosić osiem lat, a dla pozostałych 10 lat.
Ilona Pieczyńska-Czerny dyrektor departamentu ofert publicznych i informacji finansowej, Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego / Dziennik Gazeta Prawna
Ilona Pieczyńska-Czerny: Większa częstotliwość rotacji ma nie tylko na celu dekoncentrację rynku, ale również lepszą kontrolę badanej spółki. Zmiana podmiotu może sprzyjać wychwyceniu problemów, które nie zostałyby zauważone, gdyby ten sam podmiot audytorski przeprowadzał kolejne badanie. Dlatego uważam, że dla banków powinna zostać utrzymana pięcioletnia rotacja ze względu na stabilność finansową tego sektora i ochronę klientów. Banki obecnie sobie z tym radzą. Nie oznacza to, że w innych jednostkach nie można zastanowić się na innymi rozwiązaniami.
Roman Namysłowski: Samorząd biegłych rewidentów twierdzi, że dla małych firm krótszy termin rotacji będzie niekorzystny, ale zainteresowani twierdzą inaczej. Na pierwszym posiedzeniu sejmowej podkomisji przedstawiciele biegłych rewidentów mówili, że odpowiedni byłby nawet trzyletni okres rotacji. Również Polskie Stowarzyszenie Biegłych Rewidentów wskazywało, że małe spółki audytorskie są za okresem rotacji skróconym do pięciu lat.
Krzysztof Burnos: Podchodziłbym ostrożnie do postulatów Polskiego Stowarzyszenia Biegłych Rewidentów. To organizacja, która ma 30 członków, a mogą być nimi osoby także bez uprawnień biegłego rewidenta. Jej prawo do reprezentowania środowiska jest delikatnie mówiąc wątpliwe.
Piotr Kamiński wiceprezydent Pracodawców RP / Dziennik Gazeta Prawna
Piotr Kamiński: Zrobiliśmy ankietę wśród swoich członków, z której wynika, że część dyrektorów finansowych mniejszych firm nie widzi problemu w pięcioletnim okresie rotacji. Wynika to z panującej obecnie praktyki rynkowej, że raz na dwa, trzy lata przeprowadza się procedurę wyboru audytora. Inaczej podchodzą do tego największe firmy, w tym te z WIG20, które są tym rozwiązaniem zaskoczone. Praktycznie z dnia na dzień mogą stanąć przed koniecznością natychmiastowej zmiany audytora. Mimo że w 2016 r. weszło w życie rozporządzenie UE wprowadzające zasadę 10-letniej rotacji, to nagle teraz w projekcie pojawiło się 5 lat i to bez żadnego vacatio legis. Oczywiście rząd ma prawo do wprowadzenia takiej regulacji, ale musi wziąć pod uwagę jej skutki. Proszę pamiętać, że po pięcioletnim okresie pracy audytora w badanej spółce będzie musiała być czteroletnia przerwa. Chciałbym też przypomnieć, że obowiązek pięcioletniej rotacji był wprowadzony swego czasu na Węgrzech, jednak w nowej ustawie Węgrzy odeszli od tego rozwiązania i przyjęli 8-letni okres rotacji dla sektora finansowego i 10-letni dla pozostałych firm.
Tomasz Grunwald: Dodałbym, że przyjęty okres rotacji będzie niekorzystny dla grup podatkowych, bo globalne umowy będą zawierane na 10 lat. Taki okres ma przyjąć większość krajów UE. Jeżeli w Polsce przyjmiemy okres pięcioletni, to przez pewien czas będzie trzeba robić podwójne badania. Jeden audytor będzie przeprowadzał je dla celów całej grupy, a inny dla potrzeb krajowych. Po upływie natomiast okresu rotacji ani jeden, ani drugi nie będą mogli składać ofert. To właśnie doprowadzi do koncentracji rynku.
Roman Namysłowski: Według mnie jednak pięcioletni okres wzmacnia niezależność i pozwala zweryfikować pracę poprzedniego audytora i jego zgodę na rozwiązania podatkowe, które wpływają na wynik finansowy w okresie badanym przez nowego audytora.
Tomasz Grunwald: Biegły rewident nie weryfikuje pracy swojego poprzednika. Bada bieżący okres, a nie poprzednie.
Krajowa Rada Biegłych Rewidentów zaproponowała audyt połączony. Czy chodzi o nałożenie obowiązku jego przeprowadzania?
Krzysztof Burnos: Tak, miałby on być nałożony na banki i ubezpieczycieli oraz grupy kapitałowe. Wspólny audyt postrzegamy jako realny instrument dekoncentracji rynku. Takie rozwiązanie funkcjonuje już we Francji i widzimy efekty: 678 spółek giełdowych jest obsługiwanych przez 308 firm. Natomiast gdy patrzymy na Wielką Brytanię, to 1600 spółek jest tam obsługiwanych przez ok. 70 firm. To pokazuje skalę koncentracji.
Jeżeli audyt połączony byłby w Polsce wyłącznie dobrowolny, a nie można byłoby wydłużyć okresu rotacji, to żadna spółka by się na niego nie zdecydowała.
Ilona Pieczyńska-Czerny: Zgadzam się, że na dekoncentrację rynku może wpłynąć wprowadzenie do ustawy wspólnego badania, ale opowiadam się za jego dobrowolnością, a nie – jak proponuje KRBR – obowiązkiem.
Piotr Kamiński: Z ankiety, którą przeprowadziliśmy wśród naszych członków, wynika, że właściwie wszyscy byli przeciwko wprowadzeniu audytu połączonego. Przedsiębiorcy widzą w nim duże zagrożenia, jeżeli chodzi o koszty i czas, który trzeba będzie poświęcić biegłym rewidentom. Z drugiej strony nie wiadomo, jak przy takim rozwiązaniu będzie się rozkładała odpowiedzialność za usługę. Polska nie ma doświadczenia w tej kwestii. Dlatego audyt połączony powinien być, ale nie obowiązkowy.
Tomasz Grunwald: Wspólny audyt po raz pierwszy pojawił się w Danii, bo taka była potrzeba rynku. Były duże firmy do zbadania, ale nie było podmiotów zdolnych do wyświadczenia takiej usługi. Dania od tego jednak odeszła, bo zmieniła się sytuacja na rynku. Audyt połączony funkcjonuje tylko we Francji, ale tam jest inna sytuacja, bo istnieje duży rynek podmiotów publicznych. Jest pomysł, żeby do tego sytemu dołączyła Bułgaria. Pozostałe kraje nie chcą go przyjąć, bo obawiają się chaosu w zakresie podziału pracy audytorów i ich odpowiedzialności.
Wiesław Janczyk: Zapewne dobrowolność, tak jak powiedział prezes Burnos, nie zadziałałaby bez dodatkowych zachęt. Dlatego można rozważyć opcję wydłużenia okresu rotacji, gdy firma zdecyduje się na audyt wspólny.
Piotr Kamiński: Wprowadzenie do ustawy, na zasadzie dobrowolności, audytu połączonego umożliwi KRBR wydanie standardów, które wskażą, jak go przeprowadzać. Mimo dobrowolności i tak będzie można wpływać na pewne grupy spółek (np. Skarbu Państwa), stosowały połączone badanie. Tak jak dziś KNF wpływa na banki, aby zmieniały firmę audytorską co najmniej raz na pięć lat.
Projekt ogranicza możliwość wykonywania przez audytorów innych usług. Krajowa Rada Doradców Podatkowych postuluje całkowity ich zakaz. Czy na tym rozwiązaniu nie skorzystają spółki doradztwa podatkowego?
Roman Namysłowski: Tak, bo pozbyłyby się piętna nieprawidłowości i międzynarodowych afer. A dodatkowo stworzyły warunki równego konkurowania, którego dzisiaj nie ma. Jedna z firm wielkiej piątki zniknęła z rynku właśnie dlatego, że łączyła usługi doradcze i audytorskie. Rzuciło to też cień na doradztwo podatkowe. Poza tym obecne zmiany są inicjatywą KE, która po 2008 r., czyli kryzysie finansowym, rekomendowała całkowite rozdzielenie usług od audytu w odniesieniu do badanego podmiotu. Chciałabym też przypomnieć dwa najnowsze przykłady nieprawidłowości będące skutkiem łączenia usług. Jeden dotyczy Facebooka i oskarżeń formułowanych przez amerykańskiego fiskusa o możliwości zaniżenia podatków na 3–5 mld dolarów. Nie jest tajemnicą (podał to Bloomberg), że jedna z firm tzw. wielkiej czwórki stworzyła plan podatkowy, a następnie jako audytor pozytywnie zweryfikowała sprawozdanie finansowe, w tym oszczędności podatkowe uzyskane przez badaną firmę. Do tego prowadzi łączenie doradztwa i audytu. Drugi przykład to kara 20 mln dolarów nałożona na jedną z firm z wielkiej czwórki w związku ze zbyt bliskimi relacjami między audytorem a dyrektorem finansowym audytowanej spółki.
Krzysztof Burnos: Całkowicie się z tym nie zgadzamy. Wydźwięk pana wypowiedzi jest taki, że biegli rewidenci popełniają błędy, a doradcy podatkowi ponoszą tego konsekwencje. Zwracam uwagę na to, że doradcy podatkowi byli bardzo aktywni w procesie konsultowania zielonej księgi i jako jedyni postulowali wdrożenie modelu czystej firmy audytorskiej. Nie przyjął się on z uwagi na interes uczestników rynku. Audytor we współpracy ze swoim klientem pozyskuje ogromną wiedzę na temat ryzyk i w gruncie rzeczy jest doradcą audytowym. Jeżeli klient zleca przygotowanie strategii firmie doradztwa podatkowego, to potem konsultuje to ze swoim audytorem. W praktyce miałem taki przypadek i doradziłem odrzucenie strategii. Audytor jest więc takim bezpiecznikiem dla przedsiębiorcy.
Piotr Kamiński: Z przeprowadzonych przez naszą organizację ankiet jednoznacznie wynika, że przedsiębiorcy chcą mieć możliwość zlecania usług doradczych audytorowi.
Krzysztof Burnos: W tym przypadku z resztą projekt ustawy przewiduje wiele ograniczeń. Rozporządzenie unijne wymienia 11 czynności zakazanych, w tym: usług podatkowych, prawnych, kadrowych, w zakresie wyceny i księgowości, prowadzenie działań promocyjnych, polegających na udziale w procesie decyzyjnym.
Jeżeli więc firmy audytorskie będą świadczyć inne usługi, to raczej o charakterze marginalnym i na wyraźną potrzebę badanych podmiotów. Poza tym komitet audytu będzie musiał zaakceptować dodatkową usługę. Natomiast jego działalność skontroluje KNF, który sprawdzi, jakiego rodzaju usługi kupowała spółka od audytora. Z kolei kontrolerzy Komisji Nadzoru Audytowego będą badać, czy została zachowana niezależność przy świadczeniu tych usług.
Roman Namysłowski: Żałuję, że nie widzi pan wpływu interesu finansowego na niezależność. Różne badania pokazują, że nawet w braku takiego interesu sam kontekst sytuacyjny ma wpływ na zachowanie. Wielokrotnie byłem świadkiem sytuacji, w której audytor i doradca podejmowali wspólnie decyzje co do tego, w jaki sposób oceniają ryzyko danego zdarzenia, aby nie sprawiać kłopotów kolegom z części doradczej i audytorskiej.
Krzysztof Burnos: Wszystko wskazuje na to, że widział pan prawidłowe profesjonalne zachowanie audytora. Biegły rewident, badając sprawozdanie finansowe, zobowiązany jest przeprowadzić konsultacje z ekspertami, aby upewnić się, czy ryzyko błędu w sprawozdaniu finansowym ocenił prawidłowo i wybrał właściwe procedury audytowe. Takiego zachowania wymagają międzynarodowe standardy badania, które wprowadza nowa ustawa. A niezależność audytora nie polega na tym, że zamyka się on w odizolowanym pokoju z dokumentami księgowymi. Ograniczenia zawarte w projekcie mają powodować, żeby nie przeważał interes finansowy przy wykonywaniu dodatkowych usług. Różne badania dowodzą, że w takich warunkach pomoc audytora dla przedsiębiorcy nie stanowi zagrożenia dla jego niezależności. Wartość dodana wynikająca ze współpracy z audytorem została dostrzeżona przez wszystkie kraje UE, które dopuściły możliwość ich świadczenia. Audytor często jest jednym ekspertem w sektorze MŚP, który okresowo pojawia się w przedsiębiorstwie.
Tomasz Grunwald: Z dyskusji wynika, jakoby wszyscy doradcy podatkowi byli za całkowitym rozdzieleniem usług. To nieprawda. Środowisko doradców podatkowych jest podzielone. Na przykład Ci, którzy tak jak ja pracują w firmach wielkiej czwórki, są temu przeciwni. Mam wrażenie, że pomysł całkowitego rozdzielenia usług miał na celu odebranie zleceń jednej części doradców, aby druga miała łatwiej na rynku. Samorząd doradców podatkowych powinien raczej promować korzystanie z usług doradców podatkowych – niezależnie od tego, w jakich instytucjach to doradztwo wykonują – a nie faworyzować jednych kosztem drugich. Poza tym uważam, że nie można patrzeć na rynek przez pryzmat patologii, która miała miejsce wiele lat temu i to nie w Polsce. Od tamtego czasu świat się zmienił i zostały wprowadzone znaczne ograniczenia. Dziś firmom audytorskim świadczącym usługi doradcze wolno dużo mniej. Przede wszystkim zabrania się im agresywnego doradzania. Takiego ograniczenia nie mają inne firmy doradcze, niebędące audytorami. Ograniczenia w świadczeniu usług przez spółki audytorskie zawarte w dyrektywie i projekcie ustawy są dobrym kompromisem.
Czy kary proponowane nie tylko dla biegłych rewidentów i spółek audytorskich, ale też dla osób zasiadających w komitetach audytu, są adekwatne do zagrożeń?
Ilona Pieczyńska-Czerny: Tak. Sankcje muszą być realne i odstraszające. Powinna istnieć świadomość, że za nieprawidłowości grozi dotkliwa sankcja. Ponadto, projekt zawiera jasne przesłanki nakładania kar, co też jest dużą zmianą i to pozytywnie wpłynie na ich adekwatność.
Roman Namysłowski: Zgadzam się, że brak odpowiednich kar powodowałby, iż przepisy byłyby martwe.
Piotr Kamiński: Warto podkreślić, że członkowie zarządów, rad nadzorczych, a szczególnie komitetów audytu, będą ponosili zupełnie nową osobistą odpowiedzialność, zagrożoną karą do 250 tys. zł. To spowoduje jeszcze większą świadomość odpowiedzialności nie tylko za spółkę, ale i za właściwy wybór firmy audytorskiej.
Krzysztof Burnos: Obawiam się, że kara w wysokości 250 tys. zł, która może być również nakładana na biegłych rewidentów, stanie się barierą dla rozwoju branży. Jest ona nieadekwatna do przychodów z audytu. Adepci nie będą chcieli wchodzić na rynek usług audytorskich ze względu na ryzyko – wyższe niż w innych branżach, np. usług księgowych. Zdaję sobie sprawę z tego, że jest to kara maksymalna, ale zadziała czynnik psychologiczny, który ograniczy rozwój rynku, a może nawet spowodować rezygnowanie biegłych rewidentów z czynnego wykonywania zawodu. Proszę zauważyć, że w niektórych zawodach, np. doradców podatkowych, ustawa w ogóle nie określa kar. Jesteśmy trochę zdziwieni wysokością kary dla firm audytorskich, która ma wynosić 10 proc. przychodów ogółem, a nie jak obecnie, przychodów z rewizji finansowej. Może to doprowadzić do sytuacji, w której kara za błąd w badaniu przewyższy należność za to badanie. To może prowadzić do sztucznego podziału spółek, choć nie wszyscy będą mogli sobie na to pozwolić.
Wiesław Janczyk: Kary zawsze wzbudzają dużo emocji. Tu kluczem było średnie wynagrodzenie biegłego rewidenta za lata 2010–2014, które wynosiło 7,5 tys. zł. Chcielibyśmy, aby oferowanie usług audytorskich nie było rodzajem eksperymentu, tylko profesjonalnego działania. Musimy pamiętać, że po długiej stronie są właściciele, akcjonariusze, którzy ryzykują przeceną ich udziałów. Błąd audytora może bardzo dużo kosztować. Pytanie, czy taka kara, jak zaproponowana, może być barierą rozwoju rynku. Naszym zdaniem nie.
Czy zatem w wyniku wszystkich tych zmian, o których mówiliśmy, ceny usług audytorskich wzrosną?
Wiesław Janczyk: Oszacowaliśmy, że ceny mogą wzrosnąć o kilkanaście do nawet 20 proc. Zakładamy jednak, że będziemy mieli wyższą jakość usług audytorskich.
Tomasz Grunwald: O tym, czy wzrosną ceny, zadecyduje rynek. Od wielu lat ceny audytów znacząco spadają. Mamy ceny niższe niż na porównywalnym rynku czeskim.
Krzysztof Burnos: Wzrost cen będzie spowodowany wymogami ustawy, ale również m.in. tym, że wprowadzane są międzynarodowe standardy badań. Zwiększy się zdecydowanie pracochłonność badania. Będzie ono oparte na analizie ryzyka błędów w sprawozdaniu i rozliczeniach podatkowych. Ponadto trzeba będzie lepiej niż do tej pory poznać klienta, tj. jego strategie, produkty, wewnętrzne rozwiązania organizacyjne. Więcej będziemy musieli rozmawiać z osobami odpowiedzialnymi za sprzedaż, zakup, logistykę, zatrudnienie. Biegli rewidenci będą musieli sporządzić też dodatkowe sprawozdanie dla komitetu audytu, związane z ustaleniami z badania.
Ilona Pieczyńska-Czerny: Niewątpliwie zmiany spowodują konieczność przeprowadzania większej liczny czynności przez audytora, a przez to wzrost cen. Komitety audytu i rady nadzorcze, które mają współpracować z audytorem, aby zapewnić należytą jakość sprawozdania, będą zainteresowane tym, aby usługi biegłego rewidenta były wykonane jak najlepiej i w zgodzie z nowymi wymogami. Bo biorąc pod uwagę ich odpowiedzialność, będzie to także w interesie tych organów.
Piotr Kamiński: Mamy do czynienia z rewolucją na rynku audytorskim. Za te zmiany będą musieli zapłacić przedsiębiorcy i inwestorzy. Jeżeli zapewni to większą stabilność rynku i możliwość pozyskiwania zagranicznych inwestorów, to z pewnością warto ten koszt ponieść, nie wolno jednak przesadzić, bo konsekwencje będą inne niż zamierzone.